Bez "zabawy" cyrylicą wygląda mniej więcej tak: Lvivskyy Narodnyy El. Dostałem od Krzysia, który wrócił z majówki na Ukrainie. Piwo z gatunku Belgian Ale.
Po nalaniu do szkła oczom ukazuje się mętny złoty napój przykryty początkowo wysoką, acz szybko znikającą pianą. W zapachu całkiem przyjemne, mocno słodowe, a do tego jakieś zioła, może przyprawy... W smaku niska pełnia, słodowy spokój, który mi przywodzi na myśl takie specyficzne uczucie po upalnym dniu odczuwalne przy pomarańczowym blasku zachodzącego słońca. Trochę słodkie nawet. Czuć banany. Gdzieś tam się w nim czają cytrusy... Ale nie chcą się wychylać zbytnio.
Piwo jest całkiem pijalne, choć na koniec czuć już lekkie ciepło w gardle. Na ciepłe dni jak znalazł. W jakimś minimalnym stopniu chwilowo zaspokoiło moją potrzebę zjedzenia karkóweczki/kiełbasy z grilla i napicia się piwa w plenerze.