Pokazywanie postów oznaczonych etykietą browar czarny kot. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą browar czarny kot. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 3 czerwca 2018

Bearnard z browaru Czarny Kot

Misie che piwa.
Ananasowy niedźwiedź Bearnard przychodzi z pomocą. W składzie podobne do poprzednio testowanego, Jeża, różni się chyba tylko sokiem owocowym, bo tu jest ananasowy. Butelka również naga, owinięta kolorowym papierem.
Jest bardzo przejrzyste, pomarańczowe, praktycznie bez pianki. Pachnie podobnie intensywnie, co poprzednik. Czuć ananasa jakby z puszki – one zawsze tak intensywnie pachną. W smaku bardzo słodko. Po ananasie przebija się słodowość... i w miarę szybko znika, pozostawiając tylko ananasowy pozmak. Wysycenie jest raczej lekkie. Piwo dość spokojne, dla miłośników słodyczy,

piątek, 1 czerwca 2018

Jeż Jerzy z Browaru Czarny Kot

Na kończący się dzień dziecka troszkę owoców, które już za gówniaka uwielbiałem. To wszystko w gołej butelce owiniętej kolorowym papierem.
Najeżony Jeż Ci życzy:
Jesz jeżyny, pijesz Jeża
byś na plaży w słońcu leżał!
Już z pierwszym niuchem zaczyna się fajnie. Piwo jest lekko mętne, z drobnopęcherzykową pianką. Czuć słodycz dojrzałych jeżyn, na tyle intensywną, jak w szamponie, który z dzieciństwa pamiętam (Bobini chyba był o jakimś podobnym zapachu). Na tyle intensywna jest ta woń, że trochę sztuczna się wydaje. W smaku piwo dość słodowe, pozostaje chlebowy posmak z tyłu gardła po przełknięciu. Na pierwszym planie owoce – oczywiście, że jeżyny. Jedno z przyjemniejszych piw z sokiem owocowym. Na upalny wieczór po piekielnie gorącym dniu wydaje się być idealne! Polecam tym, którzy lubią dość słodkie piwa.