środa, 29 czerwca 2016

O książkach

Po natrafieniu na YouTube na O'children Nicka Cave'a naszła mnie ochota na przypomnienie sobie Harry'ego Pottera. Utwór ten został użyty w ekranizacji Insygniów Śmierci.


Kawałek super, seria filmów i książek też mi się podobała, choć pewnie ktoś znajdzie ich różne wady, niedociągnięcia i nieścisłości. To na nich między innymi się wychowałem.

W pierwszej klasie usłyszałem o Harrym Potterze. Poszedłem na film, potem dostałem 4 pierwsze książki. Z zapałem czekałem na kolejne części zarówno powieści, jak i jej ekranizacji. Wciąż pamiętam, jak nadchodziła książkowa premiera, w TV mówiono o gigantycznych kolejkach przed księgarniami, kolejkach dzieci przebranych na czarodziejów i czarownice, czekających na kolejną porcję przygód młodych czarodziei.

Z tyłu każdej z tych książek widnieje:
"Jeśli sądzisz, że w dobie komputerów sztuka czytania zanikła, zwłaszcza wśród dzieci, to niezawodny znak, że jesteś mugolem!"
"Time", 4 października 1999
Nie wiem, może nie jestem na bieżąco, może się o tym nie trąbi, jak kiedyś, ale ostatni "bestseller", o jakim trąbiono, to było "50 twarzy Greya". Wydaje mi się, że teraz kolejki ustawiają się po nowego "Srajfona", nowe PS, czy XBOXa. Przynajmniej media kreują taki obraz świata. Chciałbym tutaj być w błędzie.

Popularnym tematem jest teraz wirtualna rzeczywistość. Dziedzina faktycznie interesująca, dająca ogromne możliwości. Od grania i wirtualnego zwiedzania miejsc, przez wirtualne przymierzanie ciuchów w sklepie, po wirtualny seks. Nie chcę umniejszać tej części świata techniki i nauki, jest w niej potencjał. Tylko czy zostanie mądrze wykorzystany?
Kiedyś "wirtualną rzeczywistością" były książki. Po przeczytaniu pierwszych stron człowiek znajdował się w zupełnie innym świecie, z którego trudno było wyrwać. Na nic były krzyki z kuchni "chodź na obiad!", czy wieczorne "gaś to światło i idź już spać" - nie można było tak po prostu skończyć. "Tylko skończę rozdział." A do końca zostawało kilkadziesiąt stron.

Z drugiej strony portale społecznościowe. Każdy jest w jakimś stopniu od nich uzależniony. Ludzie stojący w tramwajach i autobusach wlepieni w ekrany smartfonów w poszukiwaniu nowych postów do zalajkowania, nowych snapów do obejrzenia etc. Mi też się to często zdarza (przynajmniej w przypadku Facebooka), nad czym ubolewam. Dlatego jeżdżę rowerem - za kierownicą trudniej sprawdzić fejsa. Jadąc tramwajem, kiedy nie jestem padnięty po trudnym dniu na uczelni, lubię obserwować ludzi. Czasem, bardzo rzadko, ale się zdarzy ktoś dosłownie wlepiony w książkę, nieczuły na bodźce zewnętrzne, zatopiony w świecie zawartym pomiędzy kolejnymi stronami. Fajna rzecz. Ja tak nigdy nie umiałem, musiałem mieć ciszę i spokój i siedzieć lub leżeć w swoim pokoju, by móc przenieść się do świata książki.

Znam trochę bibliofili. Z drugiej strony ile jest osób, które nie zajrzały nawet do jakiejkolwiek książki w ciągu ostatnich lat? Instrukcja obsługi nowego telewizora się nie liczy. Zastanawia mnie, jak się ma w obecnych czasach wspomniany cytat sprzed prawie 17 lat... Jak będzie wyglądać przyszłość książek?

To by było na tyle z mojego przydługiego wpisu. Może lekko nieuporządkowanego i pourywanego, ale myślę, że oddającego to, co chciałem przekazać. Ciekawi mnie, jaki będzie jego odbiór. Czekam na kogoś, kto mi powie, że bredzę i że książki są wciąż tak samo "na czasie", jak kiedyś.