Klasyczny stout w klasycznej odsłonie - pewnie tak to piwo opisałby mąż żonie. Żeby żona pamiętała i już więcej nie pytała, dodałby mąż, że jest lekkie i ma świetny balans ciała. I że pyszne, i że ciemne, i że gładkie, i przyjemne... I czekając na reakcję pewnie tu by zrobił przerwę. Na co żona przerywając powiedziałaby zapewne: noo... jasne. Że ciemne.
Historyjka taka... no nie wiem. Bywały chyba lepsze na ich etykietach.
Dry stout o smolistoczarnej barwie wita nas przyjemnym, kawowo czekoladowo karmelowym aromatem. Możliwe, że w tle czają się płatki owsiane.
Goryczki praktycznie nie czuć (24 IBU). Smak ma bardzo delikatny, słabo wyczuwalny. Jest wodniste, nadaje się raczej na lato. Jest tam gdzieś lekki karmel w towarzystwie kawy. Słodkawe, minimalnie cierpkie i kwaskowate od palonych słodów. Piwo jest gładkie, pijalne, sesyjne.
Subiektywnie rzecz ujmując, raczej pustawe, za delikatne, chyba nie moje klimaty, ale jak ktoś lubi, to zapraszam.