wtorek, 2 maja 2017

Fuck the boundaries - Imperial hoppy gose

Gose, gose, gose... jak ja lubię ten gatunek! Zanim zobaczyłem w sklepie, co to za piwo, zachęciła mnie do niego gęś. Powiedziałbym, że bojowa.
Po nalaniu prezentuje się następująco: złocisty, lekko zmętniony płyn przyozdabia warstwa piany - początkowo szybko opada, ale ostatecznie utrzymuje się na powierzchni. Piwo pachnie owocowo. Nie ma jakoś wiele tych aromatów. Nie wiem, czy przypadkiem jabłek i brzoskwini tam nie czuję... Za to w smaku... Niezłe szaleństwo!  Zaczyna się owocowo, ale to tylko przez mała chwilę, bo zaraz przechodzi w kwaśno słone, a kończy chmielową goryczką. Bardzo gładkie, nisko nasycone. Lekkie, rześkie i pijalne.