niedziela, 4 marca 2018

Duchesse de Bourgogne

Powrót po długiej przerwie? Trochę tak... Flanders red ale, jak podpowiada internet, produkowane jest przez Brouwerij Verhaeghe w Vichte, w Belgii. Znane również jako "The Burgundies of Belgium" jest mieszanką 8- i 18-miesięcznych ale przeleżanych w dębowych beczkach.
W kolorze jest ciemnobrązowe, prawie czarne. Drobnopęcherzykowa pianka szybko opada, zostawiając lekki lacing. Pachnie słodko, winnie, czuć trochę mocnego, szlachetnego alkoholu, ale obok tego wyłaniają się czerwone owoce, chyba głównie wiśnie. Jest w nim pewna lambicowa dzikość, może cierpkość, jakkolwiek to można w zapachu wyczuć. W smaku przyjemnie kwaśne i całkiem słodkie. Przypomina mi się jakiś syrop na kaszel, ale nie mogę odgadnąć, jaki... Słodycz i lekka cierpkość pozostają po przełknięciu z tyłu gardła. Czerwone wino zrobione z wiśni, dosyć słodkie, ale z wyłamującą się ponad to wszystko cierpkością – tak bym je opisał. Chyba muszę kupić go więcej, bo jest naprawdę warte uwagi!

czwartek, 23 listopada 2017

Panelowo domówkowo

Z dużym opóźnieniem publikuję ten wpis. Od wspomnianej imprezy minęło spooooro czasu.

Domówka to dobra okazja do zrobienia panelu. Od razu stwierdziłem, że pisanie wszystkiego będzie bezsensowne i powolne, po czym włączyłem dyktafon. Nagrania po przepisaniu właściwych fragmentów tutaj mogą zostać bezpiecznie usunięte. Nie wszystkie nadawały się do umieszczania gdziekolwiek. Kursywą niektóre komentarze innych i moje rzucane w tle.
Rozpoczynamy z Pecan Mudem. [ooooo] O matko kochana [oooo], jak to pięknie pachnie. [lej ten szajs!] [będziesz tak siedział i to odsłuchiwał potem?] Rodzynki, ciasto, alkohol, zdecydowanie kawa, słodka kawa z czekoladą, trochę tiramisu. [ej, dobre]. O matulu, to jest genialne! Delikatnie oblepia usta. Czuć karmel. [no jest moc]
Przez to, że ogrzane, czuć było trochę alkoholu, ale bynajmniej nie taniego jabola, oj nie. Duży plusik dla Omnipollo, jak zwykle.
Omnipollo Original Texas Pecan Ice Cream. Pachnie genialnie, owocowo, jak lody śmietankowo truskawkowe. Świeże, soczyste, z drugiej strony naprawdę dobre lody, sążnie śmietankowe, nie żadne rozwodnione. W smaku kawy trochę, odrobina czekolady, minimalnie karmel. [miłośnicy piwnego haftu] [jak ja się na bloga produkuję, to potem atencji szukam tym blogiem] [wiśnie w likierze?] [truskawki bardziej] [w smaku lody bakaliowe] [posmak zostaje gorzkiej czekolady] [przednie, zaiste przednie]
Bardziej pijalne od poprzednika pewnie przez te truskawki i owocowy charakter. Tamto typowo degustacyjne.
Kord Qintuple. [czyli quadrupel z barley wine] [to jest takie dobre, to jest owocowe takie] [znacznie lepsze niż to pierwsze] [taki spirol, taki czysty czuć] 
[jak Karpackie Mocne] Świeże, owocowe, wyważone. Delikatne, słodkie. W smaku czerwone owoce. [ej, kto wódkę pije, przecież takimi piwami nie zrobi się imprezy] [pozdrawiam wszystkich blogowiczów] [wszystkich trzech] [Adiego czytają 3 osoby?] [aż tyle?]
Komentarze Krzysia bezcenne! Kontynuując: aromat głęboki, winny. Potem próbowałem Porto - ma podobny charakter, aczkolwiek jest dużo słodsze. Alkohol wyczuwalny, przyjemnie rozgrzewający, ale nie przeszkadzający.
Czas na To Øl Lemongrass Gose. Na wejściu świeży, owocowy zapach. Oj, kwaśne, bardzo fajnie kwaśne! W tle komentarz o Kwasie Pruskim, piwie z kwasem cytrynowym i ignorancji - za długi, żeby tu umieszczać. I propozycja alkowycieczki do Bydgoszczy od Arka. Słony smak prawie niewyczuwalny. [to jest genialne] Sól czuć na początku może tylko. Dużo cytrusów, typowa lemoniada. Ale taka dobra lemoniada! [ja to lubię, jak kwachy bardzo szybko wchodzą] [ja ci powiem, że jeszcze złego kwacha nie trafiłem] Podoba mi się cierpkość w nim. W smaku jest taka głębia, może lekko jogurtowa. Baaaardzo pijalne, spróbowałbym jeszcze kiedyś. 
Następnie relacja się nagrała z picia Palinki - smakowego trunku przywiezionego przez Michała z Bułgarii. To ten fragment, którego lepiej nie umieszczać. Najdłuższe nagranie
(...)
Braggot Barleywine - miodzio! Pachnie przesłodko miodowo kwiatowo. Trochę marcepanu? Być może. W smaku słodkie, ale nie do przesady. Trochę miodu pitnego, trochę risa... W smaku objawia się to, co w zapachu określiłem jako kwiatowe. Alkohol nie narzuca się bardzo mocno, a przyjemnie rozgrzewa przełyk.

piątek, 27 października 2017

Strawberry Milkshake IPA - Doctor Brew

Wytrawność New England IPA, słodkość laktozy oraz nuta truskawki i wanilii rodem z tradycyjnego, amerykańskiego milkshake'a. Fuzja smaków ukryta w gładkiej konsystencji, za którą odpowiada pulpa z jabłek. Aż chciałoby się zacytować Vincenta Vegę "That's a pretty ***** good milkshake".
Tak piszą o swym piwie Doktorzy. Co tak naprawdę kryje się w butelce?
Mętny, bursztynowo brązowy płyn z drobną pianką na wierzchu pachnie w sumie jak shake z truskawkami. Dojrzałe truskawki, mleko... lato, wróć! Podobnie pachniał jakiś antybiotyk, który kojarzę z dzieciństwa... W smaku równie interesująco. Na pierwszy rzut oka? oczywiście truskawki w towarzystwie lekkiej chmielowej goryczki. Nie ma tu jej wiele, ale mimo wszystko czuć ją. W smaku nieco zanika mleczny charakter wyczuwalny nosem. Do tego po paru chwilach ujawnia się bardziej słodowy charakter.
Co jak co, Doktorzy się poprawili. Poprawili się już przy ostatnich piwach. Warto spróbować ich nowego produktu.

niedziela, 1 października 2017

Joint Venture Acid - Doctor Brew & Rewort i Yellow Bourbon - Doctor Brew & Etno Cafe

Dwie nowości od Doktorów. Dwie w kooperacji. Sour Ale i Coffee Milk Dark Lager.

Joint Venture Acid

Uwarzone we współpracy z rosyjskim browarem Rewort. Mówią piszą na etykiecie, że zakwaszane bakteriami jogurtu greckiego. Mętne, słomkowe, z delikatną pianką na wierzchu. W pierwszej chwili uderzają cytrusowe aromaty. Tuż za nimi chmiele. Nafta? Coś w ten deseń. Duży plus za zapach. W smaku bardzo interesująco! IMHO bardzo dobrze, jak na Doktorów. Cytrusowy kwas uderza kubki smakowe, wtóruje mu słodowość, a orszak zamyka mleczna gładkość. Właśnie taka, jaką kojarzę z jogurtu typu greckiego. Goryczki praktycznie brak, kwaśność podkreśla jego charakter. Warte spróbowania.

Yellow Bourbon

Kolejne powstało pod skrzydłami Etno Cafe. Kawa z Etno nazywa się Yellow Bourbon. Nie wiem, jak smakuje, nie piłem. Ale wiem, jak smakuje produkt Doktorków. Pachnie w sumie jak kawa. I to naprawdę czuć mocną kawę, nie jakieś mleko z kawą pt. caffè latte (tak swoją drogą jestem miłośnikiem właśnie takiej kawy, nie zdzierżę czarnej). Może do tego jakiś karmel, ale słodyczy jest tu niewiele - głównie wytrawny aromat kawy. Wygląda jak kawa. Ma piankę podobną do wyżej wymienionego, choć tamta była ładniejsza, z drobniejszymi pęcherzykami i gęstsza. W smaku głównie kawa, z minimalną słodyczą, paloną goryczką. Piwo dla kawoszy. Troszeczkę IMHO za wodniste, chciałbym je spróbować w postacie bardziej oblepiającego usta stouta. Ale etykieta mówi wyraźnie: lager. I tego się autorzy trzymają.

wtorek, 19 września 2017

Lulu

W browarze w Wąsoszu takie rzeczy powstają:

Lulu Sour z marakują - Sour Wild Ale

Bursztynowe, mętne, piana zostawia delikatne ślady trochę jak Kubuś, opada, ale na koniec pozostawia cienką warstwę na całej powierzchni. Pachnie słodko, intensywnie, rzuca pod nos tuziny owoców marakui. W smaku przyjemnie kwaśne, pełne. Bardzo słodowe, w tle tańczą owoce męczennicy jadalnej. Minimalna goryczka, jakby z zielska jakiegoś. Coś a la ziemista kontra - to ta goryczka właśnie. Nagazowanie i kwaśność na perfekcyjnym poziomie! Wąsosz nie zawodzi!

Lulu Sour z czarną porzeczką - a Wild Ale

Barwa jak u poprzednika. Po lekkiej piance, drobnopęcherzykowej, widnieją pozostałości głównie przy ściankach. Dominuje słodki, owocowy zapach. Jak jakiś porzeczkowy Tarczyn, czy inny sok. Kwaskowe, orzeźwiające i bardzo pijalne. Dużo tego na pierwszym planie, a brakuje nieco głębi. Po paru łykach pachnie mi Kubusiem. Ogólnie lekko kwaśne, lekko słodkie, bez goryczki. Wysycenie lekkie, odpowiednie. Marakuja była lepsza.

Lulu Gose 

Na koniec gose z dodatkiem soku z brzoskwiń. Gose upodobałem sobie szczególnie. Ciekawe, jak wypadnie to?
W kolorze jak poprzednicy, nieco ciemniejsze, podobnie mętne. Piana utrzymuje się trochę lepiej. Pachnie słodowo i lekko brzoskwiniowo. W smaku płytko, mogło być tego więcej. Fajna ta brzoskwinia z pomarańczą, ale takie wysuszone. Brakuje im jednak soczystości i świeżości. Sól charakterystyczna dla gose gdzieś jest... słabo wyczuwalna, ale jest.

Podsumowując...

nie liczyłem na urwanie dupy. I w sumie dzięki temu się nie zawiodłem. Mogą być - na upalny wieczór, kupione niedrogo w Tesco.

piątek, 25 sierpnia 2017

Bilberry Milkshake IPA

Bilberry Milkshake IPA z Browaru Stu Mostów - IPA, mleko, jagody.
W kolorze buraczkowym, z lekko zaczerwienioną, drobnopęcherzykową pianą.
Zapach jest niesamowity! Nie wiem, od czego tu zacząć. Pierwsze, co mi się rzuciło, to mleczny szejk z jagodami. Ale tuż za nim czai się świeży, chmielowy aromat. A co za smak! Dawno czegoś tak zaskakującego nie piłem. Z mlecznych obłoczków spadają jagody - scena jak z baśniowego świata. Subtelna słodycz, lekki kwasek. Oprócz samych jagód na dalszym planie wychodzą cytrusy. Goryczka nie jest za duża i jak dla mnie idealna tutaj. Piwo jest słodowe, choć nie do przesady. Płatki owsiane dodają gładkości, wysycenie jest średnie, co daje bardzo pijalne połączenie.
Mogę polecić z ręką na sercu! Chcę go więcej!

wtorek, 22 sierpnia 2017

Wild Sour Pigwa - Fortuna w kooperacji z Boon

Piwo z dodatkiem lambika i soku z pigwy - zapowiada się obiecująco. O Lambikach było już wcześniej. Co ma do zaoferowania Fortuna?
Piwo ładnie się pieni, piana jest gęsta, drobnopęcherzykowa, stoi długo. Sam płyn mętny z lekka, jasnobursztynowy przechodzący w beż.
W pierwszej chwili dostajemy po nosie solidną dawką owoców. Jest słodko, bardzo słodko. Owocowo. Po chwili, po kolejnym "niuchu" wyłania się lambicowa dzikość. W smaku cudo kwas. Nie jest przesadnie słodko, co się czasem zdarza. Gdyby zamknąć oczy, można przenieść się do stajni. Świetna jest lekka cierpkość tegoż piwa, pije się bardzo lekko, przyjemnie. Chętnie wrócę do niego, o ile będzie jeszcze na półce.

wtorek, 25 lipca 2017

Domówkowe degustacje...

Minął weekend u Krzysztofa. Zacny weekend, takiego było nam trzeba. Wraz z Tomaszkiem urządziliśmy sobie kraftowe wieczory w piątek i sobotę. Nie próżnowaliśmy - oto, co spróbowaliśmy:

Old Fashioned Lemonade IPA - Omnipollo & Evil Twin Brewing

W kolorze jak budyń waniliowy. Mętne. Drożdżowe, cytrusowe, świeże, pachnie jak lemoniada. W smaku kwaśne, cytrusowe. Czuć grapefruitową goryczkę. Lekkie, pijalne, na lato idealne.
Ocena: 4,13/5

Mr. Pink - To Øl

Znalezione w sklepie blisko domu. Zainteresowała mnie puszka. Co do samego piwa:Pachnie cytrusowo bananowo. Smak ma kwaśny, lekko cierpki, rześki. Czuć chmiel i cytrusy. W sumie mogliśmy wyjąć je wcześniej z lodówki, by było czuć więcej wszelkich aromatów. Bardzo smaczne, ale nie powaliło mnie.
Ocena: 3,68/5

Sur Simcoe - To Øl

Drugie z trzech znalezionych piw. Jest mętne, z początkowo wysoką, acz szybko opadającą pianką. Czuć intensywne, kwiatowe aromaty. Może coś z tropików? Kwaśne, na drugim panie chmielowa goryczka, chyba chmielone na zimno, delikatne, cierpkie, świeże. Przepyszne, kupię je ponownie, jak kiedyś spotkam. 
Ocena: 4,44/5

Bianca Mango Lassi Gose - Omnipollo

Złote, mętne. Piana znika szybciej, niż 3 Cytryny w Radomiu. W zapachu słodki, intensywny zapach mango, trochę świeżej kwasowości. Słodko kwaśne, cierpkie, świeże, owocowe, ma gdzieś może ten lekko słony charakter gose, choć jest mocno przykryty samym mango. Niebo w ziemi. Soczyste mango króluje. 
Ocena: 4,56/10

Belheather - Lidl UK

Prezent od Studentki w Szkocji. Po nalaniu pierwsze, co czuć, to orzechy, rodzynki i makowiec. Zaczyna mi się podobać. Potem uwagę przykuwa dużo alkoholu, który wychodzi szczególnie po ogrzaniu się. W smaku słodkie, słodowe, ale i alkoholowe. Generalnie trochę lepiej pachnie, niż smakuje, bo wydaje się być lekko pustawe z tyłu - na początku czuć ciekawe rzeczy, ale tam, gdzie powinna pojawić się jakaś głębia, nie ma niczego. Ponadto nie czuć jakoś dużo whisky. Ogólnie na plus, ale mogło być nieco lepiej. 
Ocena: 3,5/5

Porter Malinowy - Komes

Na sam koniec został porter od Komesa. Próbowałem go już wcześniej. Po ponad pół roku... nie wiem, jak się zmienił, musiałbym obok spróbować świeżą wersję. W zapachu, jak poprzednio, słodkie malinki, dużo malin. W smaku syrop malinowy. Czuć, że to porter, jest bardzo treściwe, lekko alkoholowe, rozgrzewa. Tutaj już przestaliśmy się skupiać na typowej degustacji, a po prostu piliśmy smaczne piwo, ot tak. Niekoniecznie pasowało mi to do obecnej pory roku, bardziej wyobrażam je sobie w ręku siedząc przed trzaskającym drewnem kominka z widokiem na śnieżycę za oknem. Ale i tak polecam, jest bardzo smaczne.

wtorek, 4 lipca 2017

Porter podbity śliwką z Manufaktury Piwnej

Długo przeleżało w szafie. A miałem wypić niedługo po premierze.

Butelkę ma nietypową, pokrytą czarną matową farbą, z biało niebieskimi nadrukami.
Już po rozszczelnieniu kapsla czuć przyjemną śliwkową wędzonkę. Piwo jest nieprzejrzyście czarne, a brązowa piana utrzymuje się cały czas i nie chce za bardzo znikać. Dalej czuć wędzonkę, lekką paloność, może gorzką czekoladę, ale to tak minimalnie, w tle. W smaku zaś śliwka, dużo przydymionej śliwki. Trochę czuć kompot z suszu, co na Święta bywa robiony w wielu polskich domach. Pełne, słodkie, oleiste, rozpływa się w ustach. Wyczuwalny lekko alkohol rozgrzewa nieco przełyk. I bynajmniej nie trąca jabolem, oj nie. Czuć w nim coś szlachetnego.
Podsumowując, Porter podbity śliwką to naprawdę zacny porter bałtycki. Jeśli ktoś go znajdzie, to z ręką na sercu polecam! Miłośnikom porterów, rzecz jasna. Bo wielu ludziom w ogóle nie odpowiada wędzona śliwka, oj nie.

piątek, 30 czerwca 2017

"Tomaszkopanel" - posesyjna degustacja

Wczoraj miała miejsce kolejna degustacja interesujących piw u Tomasza. Na tapet zostały wzięte polskie browary.

Meduza - Olimp

Faworyt tegoż wieczoru! Warzone na dzikich drożdżach. Dominuje ten ich charakterystyczny aromat derki, stajni, czy spoconego konia - jak zwał, tak zwał. Jest cierpkie, kwaśne, lekko wykrzywia - dla mnie bomba! Schłodzone bardziej nie kipiałoby tak mocno swymi aromatami, a w temperaturze pokojowej wydaje się być idealne. Jeśli jeszcze na nie trafię, to kupuję w ciemno. Polecam, bo warto!

No name - Browar Damrocky

Zaskoczyli mnie i to bardzo. Nie piłem tego, co oryginalnie było w butelce i dałem się wkręcić. Domowej roboty piwo jest piwem pszenicznym z dużą dawką chmielu. Bardzo dużą. Chmielone na zimno. Już na pierwszym planie czuć cytrusowy, chmielowy aromat. W smaku nie ma prawie goryczki, a jedynie świeżość płynącą z chmielu. Jest rześkie, lekkie, delikatne i mega pijalne! Mimo uświadomienia mnie, że to jednak na pszenicy robione, nie umiałem jej dostatecznie dobrze wyczuć. Chmiel zdecydowanie przeważał. Acz nie uznaję tego za jakąś wadę. Przeciwnie - piwko bardzo smaczne i ciekaw jestem, jakie będzie za jakiś czas, bowiem próbowaliśmy je tydzień po rozlaniu do butelek.

Blackcyl - Browar Trzech Kumpli

Piwo z Browaru Trzech kumpli w stylu Black India Pale Ale. Kolejna porcja orzeźwienia tego wieczoru. Mocno cytrusowe, chmielowe. "Członek programu Goryczka+". Wytrawne. Wśród cytrusów w smaku główne grapefruity. Ponadto sosna, jakieś nuty żywiczne. Rześkie, lekkie, pijalne.

Dymy Marcowe - Pinta

Co tu dużo mówić... To nie jest piwo dla ludzi nielubiących wędzonki. Już w aromacie uderza kiełba, czy inna szynka. Fajnie nagazowane, nie za mocno, ale też nie za słabo. Złoty członek programu "Wędzonka+". Mimo tego jest delikatne i bardzo pijalne. Lubiący te klimaty raczej je docenią.

Peach Berliner Weisse - Browar Stu Mostów

Ostatnie tego wieczoru piwo było prawie jak nawias zamykający. O ile Meduza była faworytem, tak broskwiniowy pszeniczniak ze Stu Mostów również świetnie sobie radzi. W zapachu głównie zapuszkowane brzoskwinie. Mega słodko, #teamSłodyczka. Zbliżając do ust czuć było wzmożoną produkcję śliny - jakoś tak po doświadczeniach z pierwszym piwem. I słusznie, bo w smaku też jest całkiem kwaśne. Bardzo przyjemnie kwaśne. Mogłoby być jeszcze kwaśniejsze. Rześkie, pijalne. Zaskakujące w momencie spróbowania przez kwas kontrastujący ze słodkim aromatem.